Paweł był stomatologiem z długą praktyką. Od ponad 15 lat leczył zęby, najpierw w państwowej przychodni, teraz w ośrodku niepublicznym. Był kawalerem. Choć na jego fotelu w gabinecie siadało już wiele kobiet, dziewczyn, atrakcyjnych, mniej atrakcyjnych, młodszych, starszych, a wiele z nich stanu wolnego, to jednak nigdy jakoś znajomość z nimi nie trwała dłużej, niż to było konieczne przy okazji leczenia zęba. Zastanawiał się już, czy aby przypadkiem nie odstraszał ich jego zawód, bo trzeba sobie powiedzieć prawdę, przychodziły do niego z bólem zęba, a on często im go również zadawał – borowaniem… Brr… Z drugiej jednak strony, teraz, kiedy pracował na własny rachunek, w prywatnej przychodni, nie narzekał na budżet, z powodzeniem utrzymałby z tych pieniędzy rodzinę. Cóż, jak się już rzekło, nie było mu do tej pory dane jej mieć. A był zdrowym mężczyzną, mającym zwykłe potrzeby – ileż to razy musiał wstrzymywać swoją chuć, by nie rzucić się na swoje pacjentki, bezbronne na jego fotelu stomatologicznym. Tym bardziej, że pracował bez żadnej pomocy stomatologicznej, bez żadnej pielęgniarki, praktykantów itd. Do czasu… Od pewnego czasu przychodziła na wizyty Magda, brunetka, 24- latka. Była panną, choć już wkrótce miało się to zmienić. Za 2 miesiące wychodziła za mąż, i chciała do tego czasu doprowadzić swoje zęby do idealnego stanu, tak by w dniu ślubu były i zdrowe, i lśniły na błysk. Była u Pawła już dwa razy, z każdej wizyty zadowolona, bo choć dentysta nie był tani, to jednak za takie efekty płaciła bez skrupułów. Właśnie czekała przed drzwiami, w małej poczekalni, na swoją 3 wizytę. Zza drzwi dobiegał odgłos wiertarki, i co jakiś czas krzyczało dziecko. To częste sceny u dentystów – pomyślała – nikt nie lubi dentystów, a już szczególnie dzieciaki… Minęło 5 minut, i z gabinetu wyszła matka z 10 – letnim synkiem. Mały miał oczy we łzach, ale chyba się cieszył, że to już po wszystkim. Magda odważniej niż malec wkroczyła do pokoju, gdzie Paweł właśnie kończył uzupełniać kartę małego pacjenta. Odpowiedział Magdzie na jej wesołe Dzień Dobry, schował jedną, a wyciągnął drugą kartę, tym razem Magdaleny. Rzucił na nią okiem, przypomniał sobie co ma zrobić z jej zębami dzisiaj, i podszedł do umywalki umyć ręce. Magda tymczasem już siedziała na fotelu i obciągała swoją spódnicę z powrotem na kolana, ponieważ kiedy siadał, niebezpiecznie jej zdaniem podjechała do góry.
– I co, jak się Pani czuje po ostatniej wizycie?
– Jak zwykle, Panie doktorze, jestem w pełni zadowolona, zęby nie bolały po ostatnim borowaniu prawie wcale…
– No ładne mi prawie wcale. Nieźle się nawierciłem ostatnio, musieliśmy tamować nawet krew z dziąsła, a Pani jak zwykle mężnie. Podziwiam!
Zabrał się do pracy. Przyjrzał się dokładnie swojej pacjentce – na zęby i usta patrzył z czysto zawodowym zaciekawieniem, natomiast reszta mocno już na niego oddziaływała. Magda miała włosy rozpuszczone, sięgały do ramion. Na szyi wisiał skromny łańcuszek z małym kamykiem. Na górze była ubrana w seledynową koszulkę na cienkich ramiączkach. Były tak wąskie, że ledwo skrywały paski przytrzymujące stanik. Ten z kolei był granatowy. Piersi miała według niego średnie, takie w sam raz dla jego rąk.
– Pewnie bym je zmieścił w dłoniach, gdybym miał okazję – gdzieś przez chwilę pomyślał.
Na dole spódniczka, do kolan, w ciemnym kolorze. Na nogach Magda miała rajstopy w brązowym kolorze. Buty były szpilkami, jednak na niewielkim obcasiku. Paweł wymienił w wiertarce wiertło, tym razem założył grube, musiał wwiercić się w zębinę niemal do samego korzenia.
– Może boleć, to chwilę musi potrwać, ale jakby co, to proszę kiwać głową, odchylać ją, ściskać poręcze fotela, albo mnie kopnąć, będę wiedział, że ma Pani dość – zażartował sobie widząc przerażone oczy Magdy. Pacjentka nic nie powiedziała, miała rozdziawione usta, pełne wacików.
Przyłożył wiertarkę do zęba, nacisnął nogą na pedał wprawiając wiertło w ruch. Po gabinecie rozległ się niski odgłos pracującego wiertła. Magda cała zesztywniała, zacisnęła ręce na poręczach fotela, ale buzie dzielnie trzymała nadal otwartą. Paweł wprawnie chwycił wiertarkę w jedną rękę, a drugą położył ni stąd ni zowąd na jej kolanie. Początkowo nic nie poczuła, myślała, że to może kabel od wiertarki, albo coś spadło, albo że w ogóle w tym napięciu mięśni przywidziało jej się. Za moment jednak Paweł przesunął rękę po gładkich rajstopach wyżej. Odsunął rąbek spódnicy i położył go na jej podbrzuszu.
– Teraz, albo nigdy. Dosyć wiercenia, czas na coś przyjemniejszego – kołatało mu się po głowie.
Przestał borować zęba Magdy, odłożył stomatologiczny przyrząd na miejsce. Spojrzał na biodra swojej pacjentki. Spódniczka była zadarta do góry, widział pod rajstopami białe majtki, utkane z misternej koronki. Tak misternej, że widział ciemniejszą plamę tam, gdzie zwykle kobiety mają cenne futerko. Magda tymczasem z przerażeniem patrzyła na Pawła, usta miała nadal otwarte, wypchane od środka kilkoma rulonikami ligniny.
– Boże, co on zamierza zrobić? Jak sobie z nim poradzić, czy już uciekać, czy krzyczeć? – gorączkowała się na fotelu Magda. Paweł wziął do ręki szczypce, i usunął z jej jamy ustnej waciki. Wyrzucił je do kosza, ale natychmiast zamknął jej usta gorącym pocałunkiem. Nie próbował wpychać do środka swojego języka, bo wiedział, że dziewczyna ma rozwierconego zęba, i to by ją bolało. Magda ogromnie zaskoczona, z otwartym zębem, ale co gorsza – z uniesioną spódnicą. W tym samym momencie ręce Pawła wjechały pod jej koszulkę i biustonosz, dotknął swoimi zimnymi rękoma jej ciepłe, nagrzane od lampy piersi. Magdzie puściły zahamowania, jej narzeczony miał wrócić przed samym ślubem, od dłuższego czasu brakowało jej pieszczot, delikatności, dotyku, ba! Brakowało jej seksu! Postanowiła nie oponować, swoje ręce pozostawiła na oparciach fotela, czekała na rozwój sytuacji. Paweł tymczasem oderwał od niej usta, rękoma podciągnął w górę koszulkę, i przełożył wprawnie przez jej głowę. Dziewczyna nawet się nie zorientowała. Rzucił koszulkę na krzesło pod ścianę. Sięgnął do pleców Magdaleny, poszukał haftki stanika, dwa guziczki nie stanowiły o dziwo dla niego żadnego problemu. Teraz jednak Magda tak gwałtownie rozpalona, postanowiła mu pomóc. Wyciągnęła ręce przed siebie, w kierunku Pawła, mógł w ten sposób zsunąć z jej ciała biustonosz. Kiedy jej różowe piersi nie były już niczym skryte, przybliżył się do jej sutków. Najpierw przez jakąś chwilę tylko na nie patrzył.
– O do licha, ależ one w oczach twardnieją! – już teraz mógł sobie pozwolić na głośno wypowiadany zachwyt, Magda była w dodatku ostatnim na dziś pacjentem.
Po minutce zwilżył językiem swoje wargi, i zbliżył się jeszcze bardziej do ciemniejących brodawek. Choć piersi prawem bezwładności (Magda była odchylona na fotelu lekko w tył) leżały grzecznie na jej torsie, to same sutki, prężyły się w górę! Wciągnął prawego do buzi, poczuł swoim zmysłem dotyku i smaku samą rozkosz. Piersi rzeczywiście prezentowały się okazale. Nie mógł jednak poświęcać im zbyt wiele czasu, bo niżej czekała na niego kryjówka, a za kilkanaście minut miejsce Magdy miał zająć w fotelu następny klient. Paweł postanowił działać dalej. Pozostawiając za sobą ślad zjechał językiem po ciele Magdy w dół, w stronę pępka i podbrzusza. Magdzie zrobiło się gorąco, puściły jej wszelkie hamulce, objęła dłońmi głowę swojego doktora i przycisnęła do podbrzusza. Nie bała się już borowania, wiedziała, że co prawda zęba już dzisiaj nie wyleczy, ale wizyta nie będzie spisana na straty. Dentysta tymczasem interesował się częścią ciała zupełnie inną, niż tą, którą z racji specjalizacji powinien się zajmować. Obślinił całe krocze swojej pacjentki, jego ślina zlepiała i zostawała cienką warstwą na jej brązowym materiale rajtuz. Jeszcze ich nie ściągnął, napawał się widokiem mokrej od jego pocałunków plamy. Pod rajstopami Magdy krył się pokaźny wzgórek łonowy, opatulony jeszcze ostatnim bastionem – majteczkami w biało-niebieską kratkę. Poczuł jak jego własny przyjaciel nie może już dłużej wysiedzieć gdzieś głęboko w jego majtkach, zjechał suwakiem w dół swojego rozporka, momentalnie wyskoczył z jeansów, pozostając w białym kitlu. Spodnie dostały kopniaka i powędrowały w róg gabinetu. Teraz mógł zaprezentować Magdzie pokaźnych rozmiarów namiot, niczym harcerska „beczka”, oczywiście w mniejszej skali… Popatrzył z pewnej odległości na swoją pacjentkę – na w pół leżała, oczy jak za mgłą, usta wręcz przeciwnie – nawilżone, mokre, włosy rozmierzwione, płożące się po oparciu fotela. Biust kobiety naprężony, nienagannie wypieszczony przed chwilą, czekał dalszych doznań. Pozostał dół do zdobycia. Lekarz chwycił rękoma rajstopy i przedarł je w kroku, Magda poczuła jak po obu jej nogach leci kilka oczek, samo krocze było już w strzępach. Zrzuciła ze stóp buty, wygodnie oparła swoje stopki na fotelu, podkurczając jednocześnie nogi w kolanach. Paweł je rozchylił, zanurkował w samym clou kobiety. Majtki rozciął nożyczkami, zdecydował, że idzie na całość. I tak w ten oto sposób pan doktor sprawił, że bielizna Magdy przypominała teraz w swej funkcjonalności body… Magdę poderwało z fotela, ona była już gotowa do aktu, on ciągle w swoich slipach. Ściągnęła je w dzikim tempie na dół, pociągnęła Pawła za nogę tak iż „wyszedł” ze swoich majtek i na dole skrywał go już sam fartuch. Penis Pawła należał do grupy tych większych, skórka w jej oczach schodziła z żołędzi i ukazywała się Magdalenie cała głowica nuklearna. Czerwona, poniżej okrążona żyłami i żyłkami. Maczuga. Objął jej nogi od spodu za kolana, zarzucił je sobie na ramiona tak, że Magda głaskała go stopami po szyi i brodzie. Wysuniętym językiem wyszedł na spotkanie jej palcom, ale ślina znów oblepiła głównie grubsze w tej części rajstopy.
Magda rękoma chwyciła za swoje wargi, rozciągnęła je na bok, i w tym momencie w dół jej cipeczki spłynęło kilka kropelek śluzu. Była zatem już więcej niż gotowa. Posłała Pawłowi zachęcającego całusa, momentalnie zaczął się atak na jaskinię. Górnik doktora borował w środku pizdeczki niczym najlepszy dentysta w jamie ustnej pacjentki. Posuwał mocno, tak by skończyć ten wybuch gwałtownej ochoty na seks jeszcze mocniejszym wybuchem. Wsuwał i wysuwał, raz głębiej, raz płycej. Od czasu do czasu wyjmował swojego kutasa całkiem z pochwy, wkładając ponownie, odczuwał przyjemny dla niego opór warg mniejszych. Magda mogła poczuć, że jej kochanek nie tylko zęby ma zdrowe, ale i pozostałe części ciała. Paweł wodził przez chwilę rękoma po jej nogach w potarganych brązowych rajtuzach, by po chwilce złapać obie i obejmując ramieniem przycisnąć do swojego prawego boku. Magda miała teraz nogi ściśnięte, przytrzymywane w kostkach, jej doznania mogły się więc tylko wzmóc. Do tej pory przypuszczała raczej, że to jej lekarz pierwszy osiągnie zaspokojenie, teraz jednak sprawa wyglądała inaczej. Zatopiła swe usta we własny nadgarstek, bo oto przyszły do niej jednocześnie skurcze i odprężenie, naprężone do granic możliwości nerwy w okolicach jej sromu zagrały symfonię – Magda przeżywała orgazm. Jej plecy wygięły się w mocny łuk, nie dotykały już oparcia fotela, Paweł starał się swoimi ruchami w jej ciele przedłużyć jak najdłużej jej najlepsze chwile. To go jednak trochę kosztowało, patrząc z góry na szczytującą kobietę, nie mógł nie pozostać jak skała. Gdy wracała do rzeczywistości poczuła jak jego drągal zaczyna pulsować gęboko w jej wnętrzu, czuła ciepło zalewające jej wnętrze jak każda salwa nasienia wbija się w jej zakamarki, każda dawka spermy oprzytomniała jej umysł czy będą tego konekwencje czy uda jej się nie zajść w ciążę, jego penis skończył pulsować oddając wszystkie soki. Wytarł w końcu papierowym ręcznikiem swoje przyrodzenie, założył swoje majtki a Magdzie zdjął potargane u góry, a zupełnie mokre na dole rajstopy. Schował je do szuflady na pamiątkę. Majtki wyrzucił do śmietniczki. Położył głowę na jej włosach okalających cały srom, ręką gładząc na przemian gołe nogi i sterczące w maximum piersi, zabawiał się na zakończenie jej maleństwem. Patelnia wyszła mu wręcz wzorcowa – Magda dostała po minucie długiego orgazmu łechtaczkowego. Spojrzał na koniec do jej ust, zupełnie i diametralnie zmieniając wyraz oczu – znowu patrzył jak specjalista, beznamiętnie, wprawnie przypatrując się uzębieniu swojej pacjentki i kochanki.
– No ładne zakończenie, chyba nie będzie mi Pan teraz borował w zębach, nie lubię skrajnych doznań w tak krótkim czasie! – wyszeptała Magda.
– Nie, nie, ale zakończymy to kiedy indziej, najwyraźniej ten ząb wymaga dłuższego, być może nawet kanałowego leczenia – uśmiechnął się ubrany już całkowicie Paweł.
Dobrze że Magda miała w torebce zapasowe rajtuzy. Naciągnęła je na goły tyłek, okryła skromnie spódniczką, doprowadziła górę ubrania do stanu jajo takiego, podziękowała i wyszła. Nawet przez myśl jej nie przeszło, by płacić za tę wizytę…