To była wyjątkowo paskudna sobota. Dzień wcześniej rozstałam się z facetem, który ni stąd ni zowąd oznajmił, że znalazł lepszą. Dziś rano zepsuł mi się samochód, a szef pilnie wezwał do firmy. W dodatku lało jak z cebra, a ja zgubiłam parasol. Stałam na przystanku autobusowym zastanawiając się, czy nie lepiej złapać taksówkę. Po kilkunastu minutach podjechał autobus, mogłam więc dotrzeć do firmy na czas. Przemoczona i przemarznięta poczłapałam do gabinetu szefa. Sekretarka spojrzała na mnie jak na wariatkę, ale mnie było już wszystko jedno, nawet gdyby w tym momencie okazało się, że otrzymam wymówienie z pracy, podpisałabym ten cyrograf i pewnie jeszcze podziękowała.
– O matko i córko, Julka, jak ty wyglądasz! – krzyknął szef na mój widok. W jego oczach zauważyłam przerażenie. – Rozbieraj się szybko tzn. zdejmuj te mokre ciuchy, mam tu jakąś koszulę, pożyczę ci póki co. Pani Olu, herbatę z cytryną, dwie najlepiej – krzyknął do sekretarki i wręczył mi ręcznik oraz niebieską koszulę. – Po pracy zawsze jadę na siłownię, więc mam niezbędnik, może pani skorzystać, rozumiem, że to awaryjna sytuacja.
– A jest gdzieś awaryjne wyjście? – zapytałam z ironią, nie zamierzałam zdejmować mokrego ubrania przy własnym szefie.
– Jest, ale wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem będzie łazienka odpowiedział rezolutnie. Poszłam więc do łazienki, wytarłam mokre ciało ręcznikiem, założyłam koszulę i spodnie dresowe, co najmniej kilka numerów za duże. Musiałam wyglądać co najmniej śmiesznie, bo sekretarka spojrzała na mnie jak na nienormalną.
– No co, deszcz pada, leje jak z cebra, a ja zostałam bez samochodu! – warknęłam pod nosem, mam nadzieję, że nie dosłyszała. W gabinecie szefa czekała gorąca herbata i dokumenty, które musiały być przygotowane na poniedziałkowy poranek. Gdy skończyliśmy był prawie wieczór. Za oknem nadal lało, co nie napawało mnie dobrym humorem. Dodatkowo dołował mnie fakt samotnego wieczoru i niedzieli spędzonej na rozpamiętywaniu.
– Jakie masz plany na wieczór? – szef niespodziewanie przeszedł na ty. – Michał jestem – zreflektował się widząc zapewne moją zaskoczoną minę.
-Julia, ale to już chyba pan wie, to znaczy wiesz – poprawiłam się szybko.
W sumie byliśmy w zbliżonym wieku, Michał na oko był moim rówieśnikiem, ewentualnie dzielił nas nie więcej niż rok różnicy. – Pranie muszę zrobić, mam nadzieję, że moje ciuchy już wyschły, zabiorę koszulę i spodnie, wypiorę i… – nie zdążyłam dokończyć, gdyż Michał zamknął mi usta gorącym pocałunkiem. Wdychałam zapach jego wody kolońskiej i biernie poddawałam się pieszczotom. Michał powoli zdejmował ze mnie koszulę, uwalniając nabrzmiałe piersi. Czułam, że moja cipka staje się coraz bardziej mokra. Spontanicznie przesunęłam ręką po jego rozporku – był zwarty i gotowy do działania. Oparłam się więc o biurko i rozsunęłam nogi. Michał zrozumiał treść komunikatu, jednym ruchem zdjął ze mnie spodnie dresowe, rozpinając w pośpiechu rozporek. Wszedł we mnie jednym, intensywnym ruchem, po czym zaczął poruszać się rytmicznie, pieszcząc jednocześnie moje piersi. Jęczałam z rozkoszy poddając się jego pieszczotom. Dziwiłam się samej sobie, że tak intensywnie przeżywam każdy ruch Michała, do tej pory trudno było mnie rozpalić, a orgazmy miewałam bardzo rzadko, zazwyczaj to ja skupiałam się na zaspokojeniu partnera, teraz było odwrotnie. Szczytowaliśmy niema jednocześnie.