Przeprowadziłam się do nowego mieszkania dopiero 2 dni temu. Nie było nawet przyjęcia, które by je ochrzciło, a już pragnęłam żeby moje fantazje się urzeczywistniły. Usiadłam sama, w przeogromnym mieszkaniu, które wydawałoby się być dla kilku osób, wzięłam do ręki ze szklanego stolika mój telefon. Nie zastanawiając się nad tym, wpisałam jego imię w Messenger. Pierwszy na liście, nic dziwnego, w moich myślach także zajmował zaszczytne miejsce. Widzę ostatnią wiadomość – życzenia, które złożył mi w moje urodziny. No to czas je spełnić, myślę. Jak ująć w słowa zneutralizowane pożądanie?
Była godzina 20:00, a ja czułam jakby była przynajmniej północ. Moje dłonie mimo tej całej sytuacji były zimne, opanowane. Dziwne, pomyślałam. 5 minut temu dostępny. Napisałam, nie tracąc dłużej czasu – cześć, co tam? Już miałam w głowie obraz – jego, stojącego w drzwiach, pewnego siebie, który na twarzy wypisane to, co oboje planujemy wobec siebie. Odpisał, po minucie. Zdążyłam wziąć dwa łyki Jack Daniels ‘a, którego zostało przynajmniej pół. Odpisałam na jego pytanie co u mnie.
„U mnie wszystko w porządku. Może chciałbyś wpaść? Pokażę Ci moje nowe mieszkanie i można porozmawiać, dawno się nie widzieliśmy.”. Z chęcią napisałabym to, co myślę, ale znajdę ujście moich emocji jak przyjedzie. Nie musiałam długo czekać. „Masz mieszkanie? Chętnie je zobaczę. Gdzie się znajduje? Jutro nic nie robię.” Jakby to miało oznaczać, to samo o czym przed chwilą myślałam. Oczywiście, że zostanie na noc. Nie wsiądzie za kółko po takiej ilości alkoholu, a łóżko mam całkiem wygodne. Odpisałam: „Ul. Warszawska 58. Pokój 512, piętro 15. Czekam.” i poszłam po kostki lodu. Miał do mnie jakieś 40 minut.
Spojrzałam na siebie. Czarna, długa koszula, klapki, kok na głowie i nieprzeciętny makijaż. Nie muszę się przebierać, rozpuszczę tylko włosy. Włączyłam plazmę, która wisiała przede mną. Był półmrok, idealne światło – w szklanym kominku iskrzył ogień na pilot. Co najpierw? O wiem! Włączyłam playlistę, przy której żadne z nas się nie powstrzyma. Nalałam sobie kolejną dawkę whisky i usiadłam, tak jak gdyby nigdy nic. Zaciągając się dymem z papierosa rozmyślałam, po jakim czasie skończymy w łóżku. Dzisiaj nic nas nie powstrzyma. Marmur lśniał nowością, nie mogłam się na niego napatrzeć. Od podłogi odbijały się wszystkie części mieszkania. Minęło już 20 minut. Napisał. „Będę za 5 minut.” Chyba jemu też się spieszy, pomyślałam. To już nie te czasy, niewinnego i dziecinnego udawania, po którym i tak wylądowalibyśmy w sypialni.
Spojrzałam za okno, to chyba on, właśnie zaparkował. Otworzyłam mieszkanie i usiadłam na tej wygodnej, czarnej, skórzanej kanapie. Jeszcze 3 minuty. Czekanie było jedną z najbardziej podniecających rzeczy w tamtej chwili. Naprawdę. I ta muzyka w tle, obłęd. Pukanie do drzwi, tak to on. Wstałam, żeby otworzyć i przywitać go w drzwiach. Otwieram, przez sekundę przepłynęły przeze mnie wszystkie wspomnienia. Tylko te namiętne. Czułam jak rozbiera mnie wzrokiem. Od stóp do głowy. Przytulił mnie, zawsze się tak witaliśmy po rozstaniu. Czułam efekty treningów. Silne, męskie ramiona. Umięśnione plecy, a delikatne dłonie. Zawsze ich pragnęłam. Charakterystyczne perfumy, które rozpoznałabym wszędzie. Wzbudzały pożądanie, jak żadne inne. Czułam radość, że przez najbliższą noc, będę je czuła bez przerwy. Lekki zarost, cholera, on chyba nie zdaje sobie sprawy jak na mnie działa. Nie, wie, robi to perfidnie i tak bezczelnie, jak nigdy dotąd. Rozejrzał się po mieszkaniu i stwierdził, że jest piękne wręczając butelkę whisky. Zaprosiłam go na kanapę, podałam szkło i spytałam czego się napije. Odparł, uwaga, wody! Oszalał, pomyślałam. Po chwili nieugiętej walki na wzrok odpadł, że żartuje. Wziął pierwszy łyk, po toaście, który wznieśliśmy za spotkanie.
Najpierw rozmowa o teraźniejszości, następnie o przyszłości. Przyszła kolej i na przeszłość. Po kilku szklankach zawsze rozmawia się o tym, co było. Ciągłe droczenie stało się bardzo pociągające. Wiedział, jak na mnie działa. Odważnie położyłam stopy na jego udach i tak leżałam. On siedział, mimo, iż wiedziałam jak bardzo chciał się na mnie położyć. Była 22:40, spojrzał na mnie i spytał czy kogoś mam. Uwielbiam, gdy jesteśmy pod wpływem alkoholu, nic nas nie hamuje, mimo, iż miałam większą kontrolę. Odparłam, że nie, po czym on zrobił minę hazardzisty. Nie wiedziałam, co się za nią kryje. Nie spytałam go, nie obchodziło mnie, czy z kimś się spotyka. Niby przypadkiem dotknął mojej stopy, trwało to dłuższą chwilę. Przejechał palcem wskazującym po mojej stopie, zaczął przesuwać coraz wyżej, właśnie widzę jego spojrzenie na mojej łydce, nie podnosi wzroku, teraz musnął kolano. Przegryzłam wargę, to było automatyczne. Zastanowiłam się czy przejmie inicjatywę. Ale nie, chciałam ja to zrobić. Rzuciłam się w jego stronę, w końcu dotarłam do jego ust. To stało się tak nagle, całował mnie jakby tylko na to czekał. Chyba tęsknił. Siedziałam przodem na jego kolanach, przechyliłam głowę do tyłu, wiedział, że uwielbiam pocałunki na szyi. Długo nie musiałam czekać, zrobił to momentalnie, jakby czytał mi w myślach. Rozpiął kolejne guziki, nie czułam ich, jakby nie istniały. Koronkowa bielizna nagle ujrzała światło. Złapał mnie w pasie dłońmi i zaczął kierować ruchami. Czułam efekt jego podniecenia pod sobą. Nie mogłam wciąż patrzeć na zakrytą jedną z najlepszych części jego ciała. Koszulki momentalnie nie było. Głębokie oddechy nagle zaczęły być słyszalne, po zdjęciu tej przeklętej koszulki wtopił twarz w moje piersi, uwielbiam ten męski oddech. Wstał ze mną tak, jak siedzieliśmy. Silny. Tak, idzie w stronę blatu. Miałam wrażenie, że planował to tak, jak ja. Dlaczego do cholery, on ma na sobie jeszcze te spodnie? Dotarliśmy na blat. Widziałam jego kolegę, stał na baczność. Teraz będę suką, jego indywidualną dziwką. Zdjęłam te bokserki, oddychał strasznie głęboko, nie wiem jak bardzo, ale podniecało mnie to. Wzięłam go do ust, całego. Wzdychał. Widziałam, jak opierając się o blat, jego głowa opadła do tyłu. Robiłam z nim cuda, w końcu zrobił to, na co czekałam. Złapał mnie za tył głowy i zaczął grać na własnych zasadach. Było ostro, mocno – tak jak chciałam. Chciałam, by było mu jak najlepiej. Po trzech sesjach mocnego rżnięcia mojego gardła, uniósł mnie, trzymając za dupę, ścisnął ją tak, jakby należała wyłącznie do niego. Owiązałam się nogami wokół jego bioder. Idziemy do sypialni, nareszcie. Czułam jego penisa, wślizgnął go w moje majtki. Ślizgałam się po nim, nie mogąc się doczekać, kiedy w końcu we mnie wejdzie. Dyszałam mu do ucha, liżąc jednocześnie szyję. Idąc, nagle przycisnął mnie do ściany, prawie wszedł. Kurwa, nie każ mi czekać. Nie teraz. Rzucił mnie na łóżko. Brakowało mi jego kolegi. Ale teraz to on mnie popieści. Przyssał się do mojej szyi, jedną ręką rozpinając stanik. Ścisnął moje cycki, tylko trochę większe od jego dłoni. Wiedział, że to lubię. Zaczął je całować, przegryzać, na zmianę. Myślałam, że oszaleję. Patrzył na mnie, widziałam. Byłam odchylona do tyłu. Złapał całą swoją dłonią moje krocze. Usadził mnie na miejscu. Stanowczy, niebezpieczny. To podnieciło mnie jeszcze bardziej. Zrzucił ze mnie koronkowe stringi, od razu przeszedł do rzeczy. Jego język mnie przeleciał, dosłownie. Jęczałam, zaciskając w dłoniach pościel. W końcu wykonał kolejny ruch. Zaczął mnie rżnąć. Wszedł we mnie tak szybko i tak nagle, jakby to już zaplanował. Widział mnie, całą przed sobą. Był stanowczy, wiedział, że tylko tak sprawi mi przyjemność. Nie wahał się, robił to mocno, jakby seks oddawał jego tłumione emocje. Powiedziałam, że chcę od tyłu. Długo na reakcję czekać nie musiałam. Złapał mnie za włosy i rżnął jeszcze mocniej. Byliśmy tylko On i ja. Tylko seks. Jego oddechy sprawiały mi ogromną przyjemność. Odwróciłam się i zmieniliśmy pozycję. Leżał na plecach, a ja siedząc na nim go ujeżdżałam. Do przodu, do tyłu, mocniej, intensywniej. Zamknął oczy jednocześnie trzymając mnie za piersi. Czułam obłęd, podniecające opętanie, które mógł mi dać tylko On.
Ciąg dalszy niebawem…