Jessica Owen miała osiemnaście lat i miał to być jejostatni wyjazd na kolonie. Mało brakowało, a by na niego niepojechała. Na szczęście jej urodziny przypadały napiętnastego września, a więc formalne warunki zostałyspełnione. Uczennica, niepełnoletnia, kolonie. To sięzgadzało.Na te kolonie, do Altfus, wyjeżdżała co roku. Co rokuspotykała tych samych ludzi, tych samych wychowawców, i tomiało różnego rodzaju skutki. Jedni powiedzieliby, żetragiczne, a drudzy, że nic złego w tym nie było…Jedną z osób, które tam spotykała był Chris Turner. Miły isympatyczny, choć trochę skryty chłopak. Był młodszy odJessicy o niecałe trzy lata, w tym roku skończył piętnaście.Podobnie jak ona, każdy wyjazd na kolonie spędzał w Altfus.Jak na swój wiek był dość inteligentny, z pewnościąprzebijał męskich rówieśników Jessicy. Tym niemniej miałzaledwie piętnaście lat… a do tego był nieśmiały.Pierwszy raz wpadli na siebie cztery lata temu, kiedyJessica miała czternaście lat a Chris zaledwie jedenaście.Chris siedział samotnie na pomoście, wpatrywał się wgwiazdy i usiłował je liczyć. Potrafił już liczyć do tryliona,umiejętność nieosiągalna nawet dla kilka lat starszychchłopców. Wiedział, że z takim zapasem wiedzy, jest w stanieto zrobić. Nie przewidział tylko tego, że całe niebo będziebujało mu się przed oczyma, że nie zaczną mu się mylićgwiazdy, ale ludzie.W pewnym momencie zorientował się, że obok niego ktościężko opadł. To była Jessica, ale wtedy tego nie wiedział.Zobaczył ładną, czarnowłosą i ciemnooką dziewczynę. Jej cerawskazywała, że mogła mieć latynoską domieszkę we krwi. Niezdawał sobie wtedy sprawy z tego, czym jest fizyczny pociągdo kobiety, ale był gotów wpatrywać się w jej oczy godzinami.Tego wieczoru te oczy były nieco przymglone. Zobaczył wręce dziewczyny puszkę piwa Victory Prima Pils i westchnąłsmętnie.- Chcesz trochę? – lekko jej się odbiło kiedy wyciągnęłarękę w stronę siedzącego na pomoście chłopca.- Nie, dziękuję – odpowiedział spokojnie.- Pytałam, bo się tak patrzysz – roześmiała się i poklepałago po ramieniu.Ciekawe, że ten ich pierwszy fizyczny kontakt od razusprawił mu dziwną przyjemność, której nie potrafił opisać.- Patrzę, bo wiem, że nie powinno się pić piwa, kiedy jestsię dzieckiem – odpowiedział rezolutnie.- Masz rację, masz rację… Dzieciaku! – pokazała mu język.– Jak masz na imię, młody pastorze?- Chris – odpowiedział. – Chris Turner.- Pozwól, że się przedstawię. Jessica Owen.- Miło mi cię poznać – odparł poważnie co wzbudziłokolejny wybuch wesołości dziewczyny.Wstała nieco chwiejnie.- Zapamiętam cię, Chrisie Owenie – oświadczyła. –Zapamiętam takiego przystojnego i uprzejmego młodegomężczyźnie.Ukłoniła mu się i odeszła, podśpiewując i chichocząc naprzemian.Niedługo potem turnus się zakończył i oboje rozjechali siędo domów. Jessica wróciła do Salem w Oregonie a Chris doTopeki w Kansas.W kolejnym turnusie uczestniczył tylko Chris. Prawdęmówiąc, zaraz po przyjeździe rozejrzał się po uczestnikach alenigdzie nie dojrzał Jessicy. Przyjął to z pewną ulgą, bo trochębał się tego, o czym myślał. Zresztą nie potrafił sobie tego dokońca uświadomić, ale to drażniło go tym bardziej. Straszniesię zdziwił, kiedy ósmego dnia turnusu, podszedł do niego panBelmont Rouge, wychowawca kolonii.- Przyszedł do ciebie list, Chris. Z Oregonu.- List do mnie? – Chrisowi uniosły się brwi. Kto mógł doniego pisać? – dziękuję panu.Otworzył kopertę na której znalazł małe czerwoneserduszko. Wyjął kartkę papieru i przeczytał:Kochany Chrisie!Założę się, że tęsknisz za Jessicą. Przykro mi,że w tym roku nie mogę być na wakacjach wAltfus, ale mam nadzieję, że ty tam będziesz. Niemam innego twojego adresu.Jestem chora, leżę w szpitalu i się nudzę. Naszczęście to nic poważnego i jeszcze nie raz będęmiała okazję pośmiać się z Ciebie, MałyDżentelmenie.Ściskam i całujęJessicaChris zaczerwieniony, pośpiesznie zmiął list i włożył go dokieszeni spodni. Tego brakowało, żeby któryś z jego kolegówto zobaczył! Obejrzał ciekawie kopertę i zauważył adreszwrotny z Salem w Oregonie. Zmiął również kopertę i upchałją w kieszeni.W domku, w którym mieszkał, wyjął oba zwitki papieru zkieszeni i pieczołowicie umieścił je w najgłębszym miejscuplecaka, jakie potrafił znaleźć.Kolejny turnus, z punktu widzenia naszych bohaterów, byłdokładnym przeciwieństwem poprzedniego. Tym razem Jessicaciekawie rozglądała się w grupie trzynastolatków, ale niemogła wypatrzyć Chrisa. Wiedziała, że w tym wieku ludziemocno się zmieniają, ale zawsze chwaliła się niezłą pamięciądo ludzkich twarzy.Przez cały turnus, poza różnego rodzaju zabawą iodpoczynkiem, zastanawiała się, czy przyjdzie do niej list odChrisa, ale kierownik kolonii, jakby się uparł i nic jej nieprzynosił. Ostatniego dnia pobytu westchnęła zrezygnowana.Ona oczywiście wiedziała już, do czego służy ciało, wiedziałaco to znaczy popęd płciowy, umiała zaspokajać tak siebie jak iswoich partnerów, ale nie czuła popędu płciowego do tegomłodego chłopaka. Zresztą, miał dopiero trzynaście lat! Alejakoś dziwnie brakowało go jej. Może to jego maniery, to, jakibył poważny…Kiedy dojechała do domu i wraz z całą rodziną sięrozpakowała, jej matka palnęła się dłonią w czoło.- Och, Jessica, mam dla ciebie list, przyszedł tego samegodnia, kiedy cię odwoziliśmy na dworzec.Dziewczyna ciekawie obejrzała kopertę. Nie było na niejżadnego serduszka, tylko pewny krój liter w adresie nadawcy:Chris Turner, Topeka, Kansas.Droga Szanowna Jessico!Tym razem to mnie nie uda się pojechać doAltfus. Złamałem sobie nogę uciekając przed złympsem, ale to nic poważnego, tyle, żeniespecjalnie mogę się ruszać. Liczę na to, że tenlist zastanie Cię w dobrym zdrowiu.pozdrawiam pozostaję z szacunkiemChris TurnerTwój kolega z Altfus.Jessica roześmiała się czytając ten krótki list. Ciąglezastanawiała się, co jest takiego w tym gówniarzu, że tak golubi! Nawet słowo „gówniarzu” wypowiadała raczej tkliwie.Rok później, jak łatwo się domyśleć, oboje mieli o rokwięcej. Chris był bardzo poważnym czternastolatkiem, aJessica wyjątkowo ładną i… lubiącą to i owo,siedemnastolatką. Ona sama nazywała to dobrą zabawą.Spotkali się w bramie obozu Altfus.Jessica uśmiechnęła się szeroko i pomachała ręką.- Cześć Chris! – zawołała. – Jak to miło wreszcie cięspotkać!- Cześć – odpowiedział Chris wpatrując się bardziej wswoje buty niż w nią. – Bardzo się cieszę.Jessica z rozbawieniem zauważyła rumieńce na jegotwarzy, kiedy pospieszył do swojego domku.W domku nie było lepiej. Były czteroosobowe i teraz Chrisaotaczało jego trzech rówieśników – Albert, Tom i Robert.- Zakochana para, zakochana para! – skandowali pokazującpalcami Chrisa. – Chris chce wyruchać Jessicę, ale ma zamałego fiuta! Tra la la la!Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę z tego co to jestfiut i co oznacza „wyruchać Jessicę” ale wyjątkowo mu się tonie podobało. Owszem, była bardzo ładna, ale dużo starsza,właściwie to już stara. Tyle, że te szczeniaki nie powinnywyrażać się tak o jego… o jego… przyjaciółce… no, niechbędzie, koleżance w ten sposób!Chris wziął szeroki zamach i z całej siły uderzył pięściąnajbliżej stojącego Roberta w twarz. Robert się zatoczył naToma i polecieli razem na podłogę.- Nie ważcie się tak mówić – wrzasnął wściekły Chris. – Nieważcie się!- Bo co nam gnojku zrobisz? – Albert wyciągnął z kieszenikrótką pałkę. – Co nam zrobisz?!Chris bezradnie rozejrzał się na boki. Robert i Tom jużpodnosili się z podłogi.- Teraz my ciebie, kurwo, wyruchamy – powiedział Roberttrąc sobie policzek. – Doigrałeś się, gnoju!Rzucili się na niego wszyscy trzej. Zaczęli go kopać iokładać pięściami. Albert dokładał swojego pałką, na szczęściedla Chrisa nie mógł brać pełnego zamachu, żeby nie uderzyćktóregoś ze swoich kolegów.W końcu Mały Dżentelmen Jessicy osunął się na kolana iupadł na podłogę. Łzy spływały mu po policzkach.- Patrzcie jaka panna płaczliwa – warknął Tom. –Rozbierajcie go!Siłą ściągnęli mu spodnie i majtki, naśmiewając się zgenitaliów.- Patrzcie, jaki mały! Chomika taśmą nie musi obwiązywać!- Ty, z takim kutasem to mrówki byś nie zaspokoił!- Ale zaspakaja swoją matkę!Chrisem wstrząsały dreszcze, kiedy go podnieśli z podłogi ipołożyli brzuchem na stole, zmuszając go do wypięcia się.- Panowie! – krzyknął Robert. – Czy to gówno warte jestnaszych pięknych chujów?- Ni chuja! – zaryczeli dwaj pozostali.- Tak jest! Najpierw trzeba go porządnie przeczyścić!Albert zakręcił wokół ręki swoją pałką.- Wsadzę mu to w dupę, to się gnój przeczyści – powiedziałzbliżając się do Chrisa. – Trzymajcie go mocno.Chris zaciskając z całej siły pośladki zaczął nieludzko wyć isię szarpać. Tom nałożył mu na głowę kołdrę, żeby niecostłumić te krzyki, ale to wystarczyło.Drzwi od domku otworzyły się z hukiem i stanęła w nichJessica. Jednym rzutem oka oceniła sytuację.- Co się tak kurwa gapisz? – krzyknął Albert. – Nie wiesz, żetwój chłopak jest pedałem?Jessica kiwnęła głową.- Tamara! – krzyknęła z całej siły obracając się do tyłu. Pochwili obok niej stanęła druga dziewczyna.Nie była wielka, nie była też mała. Miała siedemnaście lat,podobnie jak Jessica i była jej najlepszą przyjaciółką wgrupie. Miała jakieś sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu,ważyła siedemdziesiąt osiem kilo, ale nigdzie nie było tegowidać. Może poza wijącymi się pod ubraniem mięśniami.- Zobacz – pokazała jej Jessica palcem. – Młodzi chłopcyusiłują się bawić z moim przyjacielem.Tamara weszła do pomieszczenia patrząc spokojnie natrzech napastników.- Kurwa – sapnął Tom – najwyżej i z nią się zabawimy. Cotak stoicie?- Ona jest starsza – mruknął Robert – jest chyba z drugiejgrupy.- No i kurwa co z tego?! Jest sama!Ruszyli w stronę Tamary. Jessica spokojnie przeszła za ichplecami do Chrisa. Podciągnęła mu spodnie i majtki.Delikatnie uniosła jego ciało i przytuliła go do siebie. Zaczęłago głaskać po głowie, łzy zaczęły płynąć mu jeszcze mocniej,kiedy usiłował coś do niej powiedzieć.Tymczasem Tamara patrzyła na resztę chłopców zdrwiącym uśmieszkiem. Pierwszy nie wytrzymał tego Tom,rzucił się na nią z uniesioną pięścią. Tamara, nie zmieniającwyrazu twarzy obróciła się błyskawicznie wyprowadzająckopnięcie, które precyzyjnie trafiło napastnika w żuchwę.Odleciał jak rażony gromem, uderzył potylicą o ściankę domkui osunął się na ziemię przewracając oczami.- O kurwa – syknął Albert. – Zaraz się z tobą, kurwa,policzę. Bierz ją!Na ten sygnał na Tamarę spadło dwóch napastników. Albertz uniesioną do ciosu pałką a z drugiej strony Robert, usiłującchwycić ją za szyję. Dziewczyna zrobiła szybki krok do tyłu ichłopcy, tuż przed nią, zderzyli się ze sobą. Wyprowadziładwa szybkie kopnięcia, w jednego i drugiego, celując mniejwięcej w nerki. Kiedy jękiem złapali się za plecy złapała ichrękoma za szyje i zderzyła ich głowy ze sobą. Padli na ziemię.- No, i po kłopocie – oświadczyła.- Oni, oni… – jęknął Chris.- Nic nikomu nie powiedzą – machnęła ręką Tamara. – Będąsię wstydzili, jakie manto spuściła im dziewczyna.- Tamara od piątego roku życia ćwiczy Taekwondo –poinformowała Chrisa Jessica. – Jej ojciec ma na tym punkcieprawdziwego hopla, ale to się bardzo przydaje, jak widzisz.- Ale oni – stęknął Chris, ciągle drżąc – oni będą się mścić.- Mogę spróbować – oświadczyła Tamara. – Chciałabym,żeby spróbowali. Mam tu tak mało rozrywek… A propos,jestem Tamara Springfield i od dzisiaj pasuję się na twojegoanioła stróża.- Chris Turner – wyjąkał Chris. – Bardzo, bardzo dziękuję.- Wiesz co… – Jessica spojrzała na Tamarę. Zrozumiały siębez słowa i Tamara kiwnęła głową. – Nie możesz tu z nimimieszkać. Znamy dobrze takich. Nawet jeśli nie posuną się dotego, żeby otwarcie ci przyłożyć, to będą szczać ci dojedzenia, do picia, pewnie nawet nasikają ci na buzię, jakzaśniesz.- Niektórzy to lubią – bąknęła Tamara.- Ale na pewno nie Chris – gładko uzupełniła Jessica. –Myślę sobie, że zamieszkasz w naszym domku. Mamydwuosobowy i na pewno nie będziesz nam przeszkadzał.Westchnęła. Pewnie, że będzie. Ale nie mogła siępowstrzymać, aby mu nie pomóc.Chris miał różnego rodzaju opory, ale w końcu spakowałygo przemocą i przeniosły do swojego domku. Przeniosły teżrozkładane łóżko.- Niech tylko usłyszę, że Chris ma kłopoty – powiedziałaTamara na odchodne jego poobijanym byłym współlokatorom –to przysięgam, że tu wrócę, połamię wam wszystkie kości,urżnę fiuty i każę je zeżreć. Zrozumiano?- Tak – pokiwali głowami.- Tak co? – warknęła Tamara.- Tak proszę pani.Wyszła trzaskając drzwiami.Mimo całej pomocy, Chrisa czekały ciężkie czasy. Owszem,dzień zawsze był bardzo spokojny. Tom, Robert i Albertomijali go bardzo szerokim łukiem, udając, że go nie widzą.Inni chłopcy też raczej nie wchodzili mu w drogę, alewiedział, że wszyscy sobie z niego żartują za plecami.Słyszał nieraz szepty „ruchacz Jessicy” czy „mineciarzTamary” ale kiedy się odwracał, nikogo nie było. No, był tłumludzi, ale nikt jakoś na niego nie patrzył.Najgorsze jednak były noce. Tamara często wymykała się zpokoju i wracała lekko podpita. Raz nawet zwaliła się na łóżkoChrisa i zaczęła go całować po brzuchu. Kiedy się zerwałprzestraszony, zaśmiała się i beknęła.- Przepraszam, kochany, przepraszam.Podniosła się i chwiejnie położyła na swoim łóżku. Potemsłyszał tam podejrzane szelesty i kołdra dość szybko sięruszała. W końcu Tamara zajęczała cicho i zasnęła.Wtedy już wiedział o co chodzi. Prawdę mówiąc, gdywidział jak przebiera się Jessica lub Tamara, to czasamiudawał tylko, że śpi. Obserwował ich ciała spodpółprzymkniętych powiek i zapamiętywał wszystkie krągłości,które udawało mu się dostrzec. Kiedy wychodziły z domku,wkładał sobie ręce w spodnie piżamy i zaczynał pracowicie„trzepać gruchę” jak to mówili u niego w szkole. On osobiściewolał stwierdzenie „onanizował się”. Jakby tego nie nazywać,wychodziło na to samo. Przed samym końcem obracał się dościany i miał wytrysk poza łóżko. Potem dokładnie czyścił sięchusteczką higieniczną i wyrzucał ją od razu do ubikacji. Miałtrochę żalu do siebie, że tak się zachowuje, ale nie mógłwytrzymać i nie mógł przestać.Jeszcze gorsze były noce, kiedy ktoś przychodził doJessicy. Zazwyczaj byli to chłopcy z pierwszej grupy,dziewczyna musiała bardzo to lubić. Jedyne co go zarazemuspokajało jak i drażniło do nieprzytomności, to fakt, że niezaczepiała nigdy jego. Dla Chrisa zawsze miała przyjaznyuśmiech, pełne pokrzepienia klepnięcie w ramię a nawet goprzytulała i całowała w czubek głowy.Szczególnie utkwiła mu w pamięci przedostatnia noc nakolonii. Zjadł coś niestrawnego i przez całą noc bolał gobrzuch, nie mógł zasnąć. Jessica, podpita, zapomniała zasunąćstorę nad łóżkiem. Widział wszystko dokładnie.Przyprowadziła Granta, przerośniętego chłopaka zpierwszej grupy. Widział jak kładzie się na łóżku i rozkładanogi. Grant klęknął przed nią i przywarł ustami do jej krocza.- Gdzie się pchasz – pacnęła go ręką po głowie. – Powoli!Grant niechętnie zaczął całować jej nogi, kolana, łydki iuda. Potem przeniósł się na łóżko i dobrał się do jej piersi.Chris czuł, jak mu stwardniał penis, ale bał się poruszyć,żeby nikt tego nie zauważył.Grant ugniatał jej piersi, lizał je i sapał. Ręką gładził jejpodbrzusze i łydki.- Teraz – szepnęła Jessica i Grant posłusznie wpiął sięwargami w jej krocze. Chris słyszał jak całuje ją w cipkę, jakjego język i usta ugniatają jej łechtaczkę i wargi. Jessicawyginała się i kręciła biodrami, starając się naciskać swoimkroczem na jego twarz.- Włóż mi palce – jęknęła.Grant posłusznie sięgnął ręką do jej krocza. Po chwili Chriszobaczył jego rytmicznie poruszający się łokieć.- Szybciej, szybciej…Łokieć przyspieszył i tak trwało to jakiś czas.- Stój, stój! – Jessica odepchnęła rękoma jego głowę. – Nieruszaj się!Chwilę leżała ciężko oddychając. Kiedy jej oddech niecosię uspokoił, wzięła go za ramiona.- Teraz chodź do mnie.Grant pospiesznie ściągnął w dół spodnie.Wcale nie jest taki duży – pomyślał sobie Chris. Jak mistanie, to jest mniej więcej taki sam – pocieszał samegosiebie.Chłopak złapał Jessicę za uda i wepchnął się w nią. Chrissłyszał mlaskanie śluzu i jądra obijające pośladki Jessicy.- Mocniej – jęczała Jessica – mocniej! I szybciej, tyniewyżyty samcu, szybciej!W końcu jej słowa zamieniły się w nieartykułowany jęk.Plecy wygięły jej się w łuk, jakby chciała dopchnąć jeszczebardziej. Wgryzła się zębami w poduszkę i, jak stwierdził doChris, zapewne miała orgazm.- Dochodzę – jęknął Grant – dochodzę.Ciekawe dokąd – pomyślał sobie Chris wpatrując się w to zszeroko otwartymi oczami. Przecież siedzisz i machasz tyłkiema nie nogami.- Tylko nie we mnie – krzyknęła Jessica i zerwała się złóżka. Pchnęła na nie Granta i objęła jego penisa ustami.Zaczęła szybko poruszać buzią.Chris patrzył na to i nie czuł nawet jak z jego ust wypływaślina. Poczuł tylko, że w spodniach od piżamy nagle zrobiło musię bardzo mokro. Zrozumiał, że miał niekontrolowanywytrysk.W tym samym momencie to samo spotkało Granta. Jessicaotwierała usta wypuszczając z siebie spermę ale nieprzestawała „robić mu loda”. W końcu zwolniła i otarła ustaręcznikiem.- No, spadaj – powiedziała do Granta.- Ale ja chciałem jeszcze…- Tak, to pokaż jak ci stoi.Grant popatrzył smętnie na swojego sflaczałego penisa.- Raz i jesteś do niczego, zjeżdżaj.Chłopak wyszedł mrucząc coś pod nosem.- Tak, tak, Chris – powiedziała a Chris zauważył, że ciąglebyła lekko podpita – chłopcy tak mają. Dlatego zawsze jakbędziesz z dziewczyną, to rób jej jak najlepiej na początekbuzią, potem paluszkami… Takie rzeczy zachowaj na koniec. Anawet jak już tak dziewczynę przelecisz, to poczekaj zanimsię spuścisz.Usiadła na łóżku Chrisa.- Bo jak się spuścisz, to stracisz podniecenie. Niewielu jesttakich, którzy potrafią to przetrzymać pieszcząc dziewczynędalej ustami, niewielu. Kiedyś poznałam takiego jednego, zPolski… pewnie nawet nie wiesz gdzie to jest. To dopiero byłmężczyzna… potrafił zadowolić w każdy możliwy sposób…Chris warknął w myślach. Lepiej wiedział niż ona, bodoskonale się uczył.Jessica westchnęła i pogłaskała Chrisa po głowie.- Masz gorące czoło, skarbie – powiedziała – obyś nie byłjutro przeziębiony. Przyniosła koc ze swojego łóżka idodatkowo go nakryła.Chris drżał lekko. Kompletnie nie rozumiał Jessicy, a cogorsza – całkowicie nie rozumiał siebie.Po chwili do pokoju weszła Tamara.- Widziałam, że Grant wychodzi.- Tak, jak zwykle, guzik zrobił. No, przynajmniej miałamorgazm.- Ja też – uśmiechnęła się szeroko Tamara. – Jak było?- Minetka… ty wiesz, on od razu z pyskiem do cipkipoleciał. Co za głupek. Ale pokierowałam nim i jakoś tam sięsprawił. Potem mi wsadził i dobrze, że doszłam, bo małobrakowało a ten cymbał by się spuścił. Potem lodzik i dodomku.- No, to ja miałam trochę lepiej. Masterton przynajmniejwiedział, że trzeba mnie najpierw całą wylizać, zanim będziemógł cipki dotknąć. Wyobraź sobie, poleciałam z nim w kakao.- Dałaś mu w dupcię wsadzić?- No! Całkiem przyjemne, ale i tak musiał mnie bzyknąćnormalnie, żebym doszła. Podobno na początku nie da siędojść przez samą dupcię.- Na pewno – odpowiedziała Jessica. – Mam to za sobą.Wkrótce skończył się turnus. Jessica, Tamara i Chris szlirazem do autobusów.- W przyszłym roku będzie lepiej – Jessica poklepała Chrisapo plecach. – Mam nadzieję, że te dupki nie przyjadą nakolonie.- Tak mi się wydaje – roześmiała się Tamara i objęłaChrisa. – Powiedziałam im parę ciepłych słów na odchodne.Obie dziewczyny ucałowały wyraźnie zażenowanego Chrisaw policzki i wszyscy rozjechali się do domów.Ostatni turnus razem… przynajmniej w Altfus jak pocieszałsię Chris. Owszem, dzieliła ich spora odległość – z Kansas doOregonu trzeba było przejechać co najmniej cztery stany – półAmeryki! Ale dla chcącego nic trudnego.Chris miał już piętnaście lat i… bardzo lubił dziewczyny.Sam nie wiedział dlaczego, tą najpiękniejszą i tak zawszewydawało mu się Jessica. Miał za sobą pierwszy raz i rozumiałjedno – nie pożąda jednak Jessicy. Kocha ją, jak starsząsiostrę, może matkę… Pewnie dlatego, że tyle razy widział jąw towarzystwie różnych chłopaków. Widział ją nawet… wtrakcie tego, czego nie powinien raczej oglądać. Może było mutrochę smutno, może czuł jakąś zazdrość, ale inną niż odziewczynę.Jessica chyba podzielała to uczucie, choć w przeciwnąstronę. Kochała Chrisa jak młodszego brata, potrafiła mumówić naprawdę dziwne rzeczy… ale nie próbowała gopodrywać. Tamara, przyjaciółka Jessicy raz nawet próbowała,ale była pijana. No i szybko przestała. A w tym roku Tamarymiało nie być, ona swoje osiemnaste urodziny obchodziła wmarcu i do Altfus już nie mogła przyjechać.A może to wszystko było nie tak? Może nawet chcieli sięfizycznie, tylko coś im nie pozwalało? A może… mogłopozwolić? Przekonamy się…Spotkali się, jak rok wcześniej, w bramie. Teraz Chris jużsię nie wstydził. Wyściskali się na powitanie i ucałowali wpoliczki. Nikt, kto to widział, nie zareagował. Niektórzydoskonale wiedzieli, co rok wcześniej przytrafiło się trzemtakim, którzy próbowali się z nich naśmiewać. Ciekawe, że wlegendzie nie występowała Tamara. Wiadomo, opowieści poczasie się wyolbrzymiają… I tak jak wtedy wszyscy schodzili imz drogi, tak było i tego lata. Teraz jednak za Chrisem nieniosły się żadne szepty.Siedzieli razem na przystani, jak kiedyś, kiedy spotkali siępierwszy raz.- Uważam, że nie powinnaś płynąć – powiedział Chris. –Pogoda wcale nie jest sprzyjająca. Zanosi się na deszcz, możebędzie burza.- Oj przestań! – Jessica walnęła go w ramię. – Płynę zkolegami, na pewno nie dadzą mi się nudzić.- I pewnie bardzo cię kochają – westchnął niecosarkastycznie Chris.- Oczywiście, cała piątka – uśmiechnęła się do siebieJessica.Wkrótce do pomostu przybił średniej wielkości jacht.- Hej! Jessica! – krzyknął ktoś z pokładu.- Jestem! – odkrzyknęła. – No, nie martw się! Pogadamy pokolacji.Weszła na jacht, który zaraz wziął kurs na środek jeziora iodpłynął. Chris smętnie patrzył na oddalającą się jednostką.Na jachcie było całkiem przyjemnie. Zakotwiczyli nagłębokości piętnastu metrów i załoga wraz z Jessicą zaczęłaraczyć się zimnym piwem i drinkami.Kiedy byli już lekko podchmieleni, wszyscy zeszli podpokład.- No, panowie – uśmiechnęła się Jessica. – Który ma ochotęzacząć?Rozebrała się powoli, mężczyźni patrzyli na jej nagie,opalone ciało jak urzeczeni. Położyła się na środku kajuty idelikatnie zakręciła biodrami.- Na co czekacie? – zapytała.Faceci szybko wyskoczyli z ubrań i opadli ją dookoła. Byłoich pięciu. Jeden zaczął całować jej lewą nogę, drugi lewąpierś, trzeci całował ją w usta, po szyi i po twarzy, czwartyzajął się prawą piersią a piąty – prawą noga. Jessicarozpływała się z rozkoszy, oddając się tylu pieszczotom naraz.Szybko nabrzmiały jej piersi i wydzielił się śluz. Zaczęłacała się wyginać, a oni coraz bardziej na nią napierali. Wkońcu wybrała sobie jednego i rzuciła go na podłogę, na swojemiejsce. Usiadła na nim okrakiem, nadziewając się na jegosterczącego fiuta. Chłopak stęknął i zaczął delikatnie się wniej poruszać. Drugi nie czekał, stanął za nią okrakiem i kiedyznieruchomiała, wszedł jej w pupę. Po chwili dwa fiutyzaczęły ją masować, w pochwie i w pupce.Trzeci uczestnik tego balu samców podsunął się pod jejtwarz. Wzięła go z rozkoszą do buzi i zaczęła delikatnie ssać.Pozostałych dwóch wzięła w ręce i pracowicie odrabiałarobótki.Pierwszy orgazm miała dość szybko. Była potworniepodniecona samą sytuacją. Oczywiście nie dała im tegoodczuć, a oni mieli zbyt mało doświadczenia by to zauważyć.Nie chciała, żeby szybko się zniechęcali, musieli się niecopostarać…- Kochacie mnie? – zapytała kokieteryjnie wypuszczającpenisa z ust.- O tak – zajęczeli zgodnie.- No, to panowie, robimy zmianę…- Czekaj, ty zostajesz – złapała tego, który wpychał jej sięw usta – podoba mi się twój fiutek.Tych dwóch, którzy wsadzali jej w cipkę i pupkę przeszłow ręce… dosłownie, w jej ręce, a dwaj wcześniejsi weszli wnią jednocześnie.- Dajecie, panowie, dajecie – jęknęła i wzięła w usta fiuta.Drugi orgazm był nieco mocniejszy, choć bardziej oddalonyw czasie. To dlatego, że się powstrzymywała jakiś czas, zadobrze jej było, żeby dochodzić zbyt szybko.Ale w końcu i im było ciężko wytrzymać. Zwalniali tempo.- Dobra – powiedziała Jessica. – Teraz mam ochotę natrochę hardcoru… Kto jest najbliżej wytrysku?Zgłosiło się trzech, twarze mieli spięte, widać było, żejedyne co im trzeba, to się spuścić.- No, to chodźcie – skinęła im ręką.Zebrali się wokół niej.- A wy tam na dole nie przestawajcie – jęknęła. Pozostalidwaj znowu w nią weszli, ten na dole w cipkę a ten z góry wpupkę.Trzech wokół zaczęło przepychać się do jej buzi zesterczącymi fiutami. Ssała je po kolei, a te, których akurat niessała, obsługiwała rączkami. W końcu zaczęli się spuszczać, pokolei, na jej buzię. Rozmazywała sobie spermę na twarzy ichfiutami i ssała je mocniej. Kiedy wszyscy trzej doszli, onamiała trzeci orgazm. Odeszli od niej, a ona zaczęła dyrygowaćpozostałą dwójką.Położyła się plecami na jednym, ale włożyła sobie jegofiuta w cipkę. Drugiemu kazała stanąć nad sobą i też wsadzićw cipkę.- Ostatecznie nie macie zbyt wielkich – powiedziała – a jalubię czuć się mocno wypchana.Chłopakom średnio odpowiadał fakt, że muszą stykać sięfiutami, ale jakoś się z tym pogodzili. Znaleźli wspólny rytm iwpychali dwa fiuty w jej cipkę. Sama włożyła sobie palec dopupy i stymulowała się dodatkowo.- Rżnijcie – jęczała – szybciej, kurwa, szybciej!- Dochodzę – jęknął i jeden i drugi.- Szybciej i mocniej, kurwa – wrzasnęła.Przyspieszyli, orgazm osiągnęli we trójkę. Spuścili się wniej, ona poczuła na szyjce macicy wytrysk gorącej spermy izawyła w paroksyzmie orgazmu.- Nie będziesz w ciąży… – zaczął jeden.- Biorę tabletki antykoncepcyjne, głupku – odpowiedziała iwstała. Nogi się pod nią lekko uginały. Wreszcie czuła siędorżnięta. Prawie tak, jak kiedyś, z jednym Polakiem…Umyli się i ubrali, całe szczęście, że jacht był zaopatrzonyw te drobne luksusy.- Kurwa, chłopaki – Jessica jako pierwsza doszła do siebie –co to jest za oknem?Za oknem szalał sztorm.Chris siedział w domku i oglądał kartkę, którą ktoś wsunąłmu pod drzwi. Na kopercie zobaczył znajome serduszko.Czyżby Jessica coś mu zostawiła przed rejsem?Kochany Chrisie!Wiem, że miałbyś na to ochotę. Prawdęmówiąc, ja też mam… Ale oboje wiemy, że ciężkonam się do tego przyznać i ciężko to zrobić…Wobec tego mam propozycję.Dzisiaj w nocy drzwi od mojego domku będąotwarte, a Sandry nie będzie. Będę leżała wswoim łóżku, będę miała naciągniętą kołdrę nagłowę. Nie chcę jej z twarzy zdejmować, nie chcęabyś widział moją twarz. Ja Twojej też nie chcęwidzieć…Wiem, że umiesz zrobić wszystko jak należy…Myślisz, że nie wiem, że tamtej nocy, rok temu,tak naprawdę nie spałeś? Wiem dobrze, dlategowszystko co trzeba Ci powiedziałam…Wiem, że dasz sobie radę i wiem, że dasz mirozkosz. A ja postaram się dać ją Tobie…Twoja Jessica.Chris przełknął nerwowo ślinę. Ja nie mogę – pomyślał.Chciał pomyśleć „ja pierdolę” ale to miało dopiero przyjść. Apoza tym, jakoś nie nauczył się przeklinać.Wszedł pod prysznic i starannie się wymył. Potem po razdrugi. Nie zawiedzie przecież Jessicy… Kiedy sięprzygotowywał, usłyszał zamieszanie za oknem, błyskająceniebieskie i czerwone sygnały oraz syrenę alarmową.Ubrał się szybko i wybiegł przed domek.Na teren obozu Altfus, wjeżdżała karetka, straż pożarna zmotorówką i policja. Samochód straży wjechał tyłem dojeziora, na łódkę zapakowali się strażacy i z rykiem silnikapopłynęli gdzieś na jezioro.- Co się stało? – usiłował dopytać się Chris.- Jeden nasz jacht nie wrócił – usłużnie ktoś odpowiedział –nie wiedzą co się z nim stało, podobno zanikł sygnał GPS,pewnie się wywrócił.Chris zbladł i przerażony wrócił do domku. Cały drżał, okryłsię kołdrą i włączył wiadomości. Wiedział, że na brzegujeziora nic nie pomoże, a nie mógł na to patrzeć. Cały czasmodlił się o cud…Nie wiedział kiedy zasnął.Drugiego dnia obóz pogrążony był w żałobie. Chris,wiedząc już, co się stało najgorszego, sięgnął pod dzienniki.Znalazł dwa artykuły.Tragiczna śmierćTragiczna śmierć spotkała niespełnaosiemnastoletnią Jessicę O. Dziewczynka, wtowarzystwie pięciu kolegów odbywała rejs pojeziorze Tamptos. Nie zauważyli zbliżającego sięsztormu. Jach się wywrócił. Przybyła na miejscestraż pożarna usiłowała udzielić jej pomocy.Kiedy strażacy dopłynęli na miejsce, natychmiastna poszukiwania wyruszył nurek. Znalazłprzewrócony jacht na dnie i dziewczynkę ukrytąw środku, w bąblu powietrza. Natychmiastprzyczepił jej tlen i wyciągnął ją na powierzchnię.Motorówka dowiozła ją na brzeg, gdzie podjęliakcję lekarze. Mimo pięćdziesięciu minutowejreanimacji, nie udało się przywrócić dziewczyncefunkcji życiowych i uznano ją za zmarłą.Wypadek czy zbrodnia?Wczorajszy wypadek był tym gorszy, że pozadziewczynką na jachcie było jeszcze pięciumężczyzn. Wszyscy się uratowali na tratwie.Według zeznań jednego z nich, nie chcieli wpuścićdziewczyny na tratwę, gdyż ta stałaby się „zbytciężka”.Chris siedział załamany w pokoju. Trzy dni potem był już wdomu. Nie miał siły jechać na pogrzeb.Zbliżały się kolejne wakacje. Chris miał już szesnaście lat iwiele przeżył, tych dobrych i tych złych rzeczy, jak to typowynastolatek. Jedno nie było dla niego typowe – miłość i pamięćdo Jessicy, którą pożegnał dawno, dawno temu. W tym wiekurok to długo…Rodzice chcieli wysłać go ponownie do Altfus, alezdecydowanie odmówił. Pracował w weekendy i zbierałpieniądze. Miał ściśle określony cel.Na dzień przed rocznicą śmierci Jessicy zebrał pieniądze ipojechał taksówką na stację kupić bilet. Po kupnie wyszedł naperon i czekał na pociąg.Kątem oka dostrzegł niepokojący obraz. Z peronu na torzsunęło się mniej więcej roczne dziecko i widać już byłoświatła pociągu. Nie namyślając się wiele, skoczył na tor,podbiegł do dziecka. Zerknął na twarz. Jessica – pomyślał – tojej oczy. Chwycił dziecko z całej siły i wyrzucił na peron. Niepoczuł uderzenia, tylko wszystko wokół pociemniało.Bohaterska śmierćBohaterska śmierć spotkała szesnastoletniegoChrisa T. Chłopiec poświęcając swoje życieskoczył pod przejeżdżający pociąg. Zdążyłuratować niemowlę, niespełna roczną Jessicę C.Przybyły na miejsce służby ratunkowe przezpięćdziesiąt minut reanimowały chłopca, niestetybezskutecznie. Rodzice bohatera odmówili komentarzy.